Zaczyna się zupełnie niewinnie. Akcja odgrywa się w niedużym miasteczku, w latach 80. Czterech chłopców gra w RPG, czyli grę, w ramach której wcielają się w fikcyjne postaci. Świetnie się bawią, ale rozgrywkę przerywa matka jednego z nich — Mike’a (Finn Wolfhard) mówiąc, że już późno i pora kończyć. Matka zmusiła chłopców do zakończenia gry akurat w chwili, gdy jeden z chłopców przegrywa. Poświęcając się dla dobra drużyny dał się złapać Demagorgonowi. Po opuszczeniu mieszkania kolegi, chłopcy wsiadają na rowery i ścigają się do domów, ale jeden z nich nie dociera do celu. Od tego momentu wszystko się zmienia. Znika spokój, który dotychczas panował w miasteczku. Gdy następnego dnia matka chłopca orientuje się, że syn zaginął, od razu zgłasza to szeryfowi, on jednak początkowo nie traktuje sprawy poważnie.
Z upływem czasu zniknięcie chłopca staje się coraz bardziej niepokojące i szeryf rozpoczyna śledztwo. Matka chłopca nie daje mu spokoju. Naciska na niego, bo pragnie odnaleźć syna. W międzyczasie chłopcy postanawiają prowadzić własne dochodzenie. Znajdują coraz więcej niejasności i wyruszają na poszukiwania kolegi. Znajdują kogoś, ale nie jest to ich przyjaciel… Dziewczyna, na którą trafili w lesie, nie mówi, jest wystraszona i głodna. Wygląda, jakby uciekła ze szpitala psychiatrycznego. Mike zabiera ją do swojego domu. Dziewczyna nie ma imienia, nazwana jest numerem. Jedenastka mieszka w piwnicy Mike’a w bazie zbudowanej z koców i kołder. Gdy okazuje się, że ma nadnaturalne zdolności, wszystko staje się jeszcze bardziej skomplikowane… Co więcej, nie tylko oni postanowili szukać na własną rękę. Siostra Mike’a również szuka rozwiązania tej zagadki. Wraz z bratem zaginionego chłopaka powoli składają w całość elementy układanki. Nancy (Natalia Dyer) czuje się odpowiedzialna za zniknięcie przyjaciółki, gdyż stało się to po ich kłótni…
Serial pochłonął mnie od samego początku. Nie dość, że fabuła jest ciekawa, to jeszcze doskonale czuć klimat lat 80. No i aktorzy… Bardzo podoba mi się jak gra Jedenastka, czyli Millie Bobby Brown. Dziewczyna idealnie się sprawdza w roli, w której została obsadzona. Jednak nie tylko ta aktorka świetnie gra, według mnie wszyscy dają radę. Wisienką na torcie jest oprawa muzyczna, która pomaga nam się odpowiednio wczuć w daną sytuację. Jest groźna, gdy ma być groźnie i pogodna, gdy ma być lekko i przyjemnie.
Jest to serial, który mogę z czystym sumieniem polecać. Tak więc, jeśli ktoś jeszcze nie oglądał, to zachęcam. Jestem pewna, że się spodoba.
Konstancja Cegłowska