netka

Jak pisałem pracę, czyli z archiwum „M” (Magistranta)

Dzień 1

Semestr zdany, plan pracy uzgodniony z promotorem, bibliografia zebrana, niby mam cały kolejny rok akademicki przed sobą, ale Profesor słusznie twierdzi, że warto coś z tą magisterką porobić w wakacje. Też wolę mieć to z głowy. Zacznę jednak od jutra, należy mi się trochę wolnego, trzeba najpierw oblać te „połowinki” magisterskich studiów.

Dzień 2

Punkt 1.: Wczorajszy wieczór był dość udany. Punkt 2.: Ten dzień taki nie będzie, bo patrz punkt 1. Chyba jednak trzeba będzie dziś trochę odpuścić, pospać, jeszcze się zrelaksować. Czasu jest dużo, a ja jestem gotów do pracy.

Dzień 7

Mija dzień za dniem, a tu coś trzeba porobić do pracy, potem spotkać się z jedną czy drugą osobą… No zdecydowanie lato to nie jest dobry czas na pisanie. „Synek, to trzeba na spokojnie usiąść” – mówię sam do siebie. W dodatku te upały… Później wezmę trochę wolnego, to chyba będzie lepszy moment na pisanie. Cel: mieć w październiku chociaż połowę roboty za sobą. A jak się rozpędzę, to jeszcze więcej zrobię, aż mnie promotor z seminarium magisterskiego zwolni. Tak będzie.

Dzień 30

Wolne minęło, ale teraz już usiądę do pisania, będzie świetnie. Szkoda było te beztroskich paręnaście dni poświęcić na pisanie pracy. Lepiej jest zebrać energię, przemyśleć strategię, przy klawiaturze zasiąść ze świeżym umysłem i zapałem do pracy. Od jutra zacznę.

Dzień 45

Jednak pracować i pisać potem pracę zwyczajnie się nie da. Zacznie się nowy semestr, wtedy pójdzie mi znacznie lepiej, będę – na nowo – w studenckim rytmie. W międzyczasie będę coś w wolnych chwilach czytał i oglądał – oczywiście mowa o rzeczach związanych z tematem mojej pracy. Jeszcze trochę czasu i jedziemy z tym.

Dzień 130

Kolejna seminarka za mną, znowu nie miałem się czym za bardzo pochwalić, na szczęście promotor specjalnie nie cisnął. Czytam, zbieram materiały – owszem. O tym mogę trochę poopowiadać, bo to rzeczywiście robię. Ale pisać… pisać nie mam siły.

Dzień 180

Miałem coś napisać, miałem trochę czasu… Ale nie mogę się zabrać, nie mogę zrobić pierwszego korku. Pomocy.

Dzień 200

Nie no, chyba sobie dam z tym spokój… Ale może… Może chociaż parę stron? Dwie, dwie będzie ok.

Dzień 300

Redaktor naczelna Netki wymyśliła, żeby napisać o tym, jak mi się pisze pracę magisterską. Wspaniale. Ale żeby o tym napisać muszę przecież coś pisać. Dobra, w następny weekend i w kolejny ogarnę ten temat. Mam materiały. Mam determinację. Zrobię to, powstanie kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt stron. Dam radę.

Dzień 310

Nie dałem rady w ten weekend, znajomi wyciągnęli mnie na wyjazd. Ok. Muszę coś porobić w tygodniu. Dzień po dniu. Trudno. Dam radę.

Dzień 320

Jedna strona, dwie, dziesięć, piętnaście, o, już przekroczyłem 20… Ok. Dobrze, że posiedziałem nad tym dłużej w ostatni weekend. Może mi się uda. Może jednak obrona wcześniej niż we wrześniu? Chciałbym. Lecę dalej z pisaniem, tylko muszę coś doczytać. Ach, zapomniałem, ten tekst do Netki (dzięki za pomysł, Wera, naprawdę)… Dobra, zacznę od tego, a potem już tylko magisterka. A mogłem coś napisać w te wakacje…

Powodzenia wszystkim zmagającym się z pracami magisterskimi i licencjackimi. Damy radę!

Odpowiedź do artykułu “Jak pisałem pracę, czyli z archiwum „M” (Magistranta)

  1. Dyktafonik Z "Go To The Shop"

    Znalezienie tego bloga było dla mnie jak odkrycie skarbu – jego wysoka jakość treści, klarowna prezentacja i zaangażowanie w dostarczanie wartości dla czytelników sprawiają, że chcę spędzać tutaj godziny, wchłaniając każde słowo i czerpiąc inspirację do dalszego rozwoju osobistego i zawodowego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *